CD House Trip

Początek roku to czas postanowień, podsumowań, planów. Dla nas rok 2015 rozpoczął się jedną z najważniejszych przygód naszego życia – pierwszym autostopowym tripem ever!

AEGEE

Comité Directeur – w skrócie zwane CD – to Zarząd Europejskiego Forum Studentów AEGEE, do którego my, wszyscy Tripersi, należymy. Siedziba całej organizacji mieści się w Brukseli. Członkowie CD mieszkają w stolicy Belgii pracując nad przyszłością stowarzyszenia. CD House –  legendarne miejsce, otwarte dla wszystkich Aeżaków (członków AEGEE), dom członków Zarządu, był celem naszej podróży. A wszystko – jak to często bywa – zaczęło się od…piwa.

Pewnego czwartkowego wieczora, po spotkaniu ogólnym AEGEE-Kraków, spotkaliśmy się typowo na integracji w jednym z krakowskich pubów. Po kilku rozmowach, piweczkach i żartach podszedł do mnie nasz kolega Przemek. Z Przemkiem poznaliśmy się na FRESHu, wyjeździe szkoleniowo-integracyjnym dla nowych członków AEGEE-Kraków. Od jakiegoś czasu plan podróży wisiał w powietrzu, natomiast nie mieliśmy jeszcze pomysłu, ani żadnej wyklarowanej idei. A jak wiadomo – wszystko zaczyna się od idei. Przemek stwierdził, że wie gdzie jedziemy. Do Brukseli, do CD House’u. Plan wydawał się trochę szalony – Belgia jednak jest oddalona kilka dobrych kilometrów od Polski, do tego to miała byś nasza pierwsza autostopowa podróż. Ale dlaczego właściwie CD House? Jak się okazało, mój autostopowy kolega rozmawiał z ówczesną prezydent krakowskiego oddziały organizacji, Elą, o tym, że nie była ona jeszcze w siedzibie Comité Directeur. Więc musimy być tam pierwsi. Byliśmy 🙂

Z Karo poznaliśmy się podczas naszego pierwszego spotkania ogólnego w organizacji. Podczas naszych rozmów padały takie zdania jak „No fajnie byłoby się gdzieś wybrać”, „Pierwsza podróż stopem, to byłoby coś!”, ale nigdy nie została powiedziana żadna konkretna propozycja. Do czasu pomysłu Przemka 🙂 Skoro już mieliśmy ideę to nie mogłem zostawić Karoliny samej. Przecież się zgadywaliśmy. Zapytałem więc Przemka co o tym sądzi. Nie był przekonany, bo nie znał Karo, natomiast stwierdził, że czemu nie. Napisałem do niej. Przed chwilą otworzyłem historię naszej konwersacji na Facebooku. Muszę ją zacytować 🙂

Bez tytułu

Szczegóły? Konkrety? Aeże co? Nope. Przygoda!

Mieliśmy już ekipę. Teraz potrzebny był nam porządny plan.

Nikt z nas nie jechał nigdy wcześniej stopem. Ani razu. Jedyny kontakt z tego typu podróżowaniem mieliśmy słuchając o doświadczeniach naszych znajomych, lub czytając w internecie. A chcieliśmy jechać ponad 1300km, w środku zimy, w 3! osoby. Brzmi to jak plan!

Nasz świąteczny karton :)

Nasz świąteczny karton 🙂

Postanowiliśmy zasięgnąć opinii naszych kolegów, którzy mieli już doświadczenie z tego typu podróżowaniem. Kilka osób kręciło nosem na nasz pomysł, ale Kacper, z wtripie.pl stwierdził, że jesteśmy ogarnięci i jeśli tylko mamy pomysł i chęci – to damy sobie radę! Dzięki Kacu 🙂

Pisząc to teraz, dokładnie rok po tych wydarzeniach, nie mogę sobie wyobrazić jak dobrze byliśmy przygotowani do tej wyprawy 🙂 Każdy z nas miał ze sobą gaz pieprzowy, zwykłą latarkę, czołówkę, pelerynę przeciwdeszczową. Kupiliśmy atlas, ładowarkę samochodową, termosy. Byliśmy też wyposażeni
w apteczkę, kamizelkę odblaskową oraz mazaki i biały papier, do obklejenia kartonu. Perfekcyjne wyposażenie 🙂 Natomiast był jeden, duży 😉 problem. Nasze plecaki były OGROMNE. I ciężkie.

Winę możemy zgonić troszkę na zimę i panujące warunki atmosferyczne – nie było jakiś dużych mrozów, ale mieliśmy w głowach wizję stania w mrozie czekając na kierowców, więc wzięliśmy dużo ciepłych ubrań, które skutecznie zapełniły nam miejsce w plecakach.

Chcieliśmy jechać po sylwestrze. Ale nie tydzień – dwa. Data została ustalona na 02.01.2015. Jak możecie się domyślać nie był to najlepszy czas
na podróżowanie.

Noc sylwestrową spędzałem na New Year’s Eve – Oscar Party, zorganizowanej przed AEGEE-Gdańsk. Po prawie nieprzespanej noworocznej nocy kolejną spędziłem w nocnym pociągu do Krakowa, w którym także nie mogłem zmrużyć oka. Przyjeżdżając do Miasta Królów miałem tylko kilka godzin na przepakowanie się i dojazd na wylotówkę w stronę Katowic. Byłem wyczerpany, ale bardzo zmotywowany 🙂

O poranku byliśmy już na krakowskim przystanku “Pasternik Cmentarz”, z którego teoretycznie szybko powinniśmy się wydostać z miasta (btw tym wyjeżdżającym z Krakowa polecam inne miejsce, stację benzynową tuż za bramkami na Katowice, niedaleko przystanku Winna Góra – zobaczcie hitch wiki). Teoretycznie. Start nie poszedł nam zbyt dobrze. Pomimo śmiesznego wyglądu (czapki mikołajów) oraz ozdobnych tabliczek żaden samochód nie chciał się zatrzymywać. W pewnej chwili nieopodal nas nawet zatrzymała się policja, aby kontrolować kierowców. Zdecydowaliśmy się więc zmienić miejsce.

20150102_092645

UWAGA POLICJA!!!

Finalnie, już lekko zmarznięci po 8 (sick!) godzinach czekania zatrzymał się samochód. Prawdopodobnie dlatego, że my z Przemkiem odeszliśmy na chwilę na bok, a koło drogi stała tylko Karolina 😉

Po 8h stania dojechaliśmy do…Katowic. Tak, 80km. Nie wiem czy na piechotę nie bylibyśmy szybciej 😀 Ale nikogo z nas to wtedy nie obchodziło.
Złapaliśmy PIERWSZEGO STOPA! Było szczęście, szał, dobra energia. To nie mogło się nie udać 🙂

Na śląsku też nie szło nam jakoś wybitnie dobrze. Padał deszcz, a my staliśmy na jakieś wewnętrznej stacji benzynowej. Spotkaliśmy tam bezdomnego, który nasz plan skwitował zdaniem “Powinniście wracać, jakbym był waszymi rodzicami to dostalibyście ode mnie po dupie!”. No tak, opinia bezdomnego taka ważna. To nas nie złamało, a jedynie zmotywowało. I udało się! Po krótkiej rozmowie z kierowcą okazało się, że jedziemy…zazwyczaj płatnym autobusem 😀 Złapaliśmy na stopa płatny autobus, kosmos 😉 W drodze do Wrocławia mijaliśmy stację benzynową, do której chciał dostać się bezdomny. Ciekawe doświadczenie.

Kierowcy autobusu stwierdzili, że mogą nas zabrać za niewielką opłatą do samej Holandii. Po chwili namysłu odmówiliśmy jednak – miał być stop, niech będzie stop! Wysiedliśmy przy tzw. Mekce Autostopowiczów, wrocławskich bielanach.

Malutka stacja nieopodal granic Wrocławia jest niemal idealna dla autostopowiczów. Znajduje się tuż obok autostrady, ale także wyjazdu z miasta. Można tam dojechać ze stolicy dolnośląskiego darmowym autobusem do centrum handlowego znajdującego się tuż za rogiem. Jest darmowa toaleta. Same superlatywy! 🙂

Bielany hitch-wiki

http://hitchwiki.org/maps/

We Wrocławiu nie musieliśmy czekać aż tak długo. Po kilkunastu minutach pewien mężczyzna, zmierzający do Danii, zdecydował się podwieźć nas do granicy polsko-niemieckiej. Miał wolne tylko 2 miejsca, więc – zresztą słusznie – obawiał się przewozić nas przez granicę. Jakimś cudem zmieściliśmy się w 3 na dwuosobowych siedzeniach z przodu, rzucając nasze wielkie plecaki na pakę z tyłu. Było już dosyć późno, po pewnym czasie zmęczenie znacząco dał mi się we znaki, więc postanowiłem przesiąść się na tył samochodu i najnormalniej na świecie – walnąć w kimono 😀 Co też uczyniłem. Śpiąc na…workach z ziemniakami 😀 Nigdy nie spodziewałbym się, że zasnę w takich okolicznościach.

Jak się okazało nasx rozmowny kierowca wymyślił innowacyjny system nawadniania, który robi furorę w Danii 🙂 Latał także na paralotni.

Polubił nas na tyle, że dojeżdżając do granicy zaproponował, żeby jedna osoba przesiadła się na kilka kilometrów do innego auta, po czym znów wrócimy do poprzedniego ustawienia. Tak też uczyniliśmy i dzięki uprzejmości naszego kierowcy dojechaliśmy razem aż do Berlina.

20150103_012436

Trochę zimno, ale wesoło! 🙂

Na stacji pod stolicą naszych zachodnich sąsiadów byliśmy ok. 2 w nocy. Samochodów było niewiele, przez ok. 2h nikt nie chciał nas zabrać. Naszym celem był Amsterdam, w którym bezskutecznie szukaliśmy darmowego noclegu poprzez CouchSurfing. Nadszedł jednak moment, w którym litewski kierowca odpowiedział, że nie jedzie w stronę największego miasta Holandii, natomiast bardziej na południe, w okolice Bredy. Przemek i Karolina, którzy z nim rozmawiali, podziękowali uprzejmie i wrócili do “naszej bazy” 😉 . Dopytując się o szczegóły przyszło mi do głowy, że moglibyśmy udać się najpierw do Essen, małego przygranicznego miasteczka w Belgii, w którym pracowałem (jako luzak – opiekun koni). Mieliśmy zapewniony tam nocleg i miłą, rodzinną atmosferę u mojego byłego szefostwa. Od razu zdecydowałem się porozmawiać z kierowcą, który nie był zbyt chętny, aby nas zabrać, ze względu na poprzednie doświadczenia z autostopowiczami (widział ich pod wpływem narkotyków), natomiast widząc naszą determinację dał się przekonać.

Był to tzw. “złoty strzał” – bardzo długi dystans, który pokonaliśmy za jednym razem. Trasa Berlin – Breda to ok. 700km. Jechaliśmy całą noc, w cieple, spokoju, bezpieczni i z darmowym noclegiem! 🙂

Rano wylądowaliśmy na stacji pod Bredą, w kierunku Roosendal. Po kilku minutach nieposługujący się angielskim Holender podwiózł nas do samego Essen, skąd po kilkunastu minutach spaceru dotarliśmy do De Bredehoeve – mojego byłego miejsca pracy.

20150103_112400

Essen i Buka

To była niespodziewana wizyta – ale na szczęście zawsze mogę polegać na mojej drugiej, belgijskiej “rodzinie” 🙂 Zostaliśmy miło przywitani przez domowników i ogrzaliśmy się przy kawie. Kiedyś, w innym wpisie, omówię całą moją przygodę związaną z pracą w profesjonalnej stajni skokowej. Następnego dnia spotkaliśmy się z moją przyjaciółką Petrą – Czeszką, którą poznałem podczas pracy w tymże miejscu. Dzięki uprzejmości Petry szybko dostaliśmy się do Brukseli, stolicy Belgii, a dokładnie do CD House’u – naszego celu.

20150104_142521

Nie mogliśmy odmówić sobie fotki z koniem – tutaj Athlet

Wszyscy członkowie AEGEE mają możliwość darmowego noclegu w CD House’sie. To fantastyczna sprawa, zwłaszcza jeśli bierzemy pod uwagę koszta noclegu w stolicy Belgii. Jedynym warunkiem jest przygotowanie posiłku dla członków europejskiego zarządu – my zdecydowaliśmy się ugotować tradycyjne polskie pierogi ruskie 🙂 Oczywiście żadne z nas nigdy tego nie robiło. Typowo 🙂 Dodatkowo w Belgii ciężko o twaróg, ale dzięki kombinacji jakiś dziwnych serów, śmietany oraz jogurtu powstały pyszne pierogi. Sami nie spodziewaliśmy się, że wyjdą takie dobre! Wszyscy byli zachwyceni 🙂

20150106_183116

Pierogi Working Group

20150106_190133

Omomomom

Nie masz możliwości noclegu w CD House? Serdecznie polecam Ci AirBnb! Jest to platforma, dzięki której możesz znaleźć komfortowy nocleg w lokalnym stylu, np. w… mieszkaniu lokalnego gospodarza! 🙂 Przez  Airbnb możesz wynająć od kogoś dom, mieszkanie, apartament i dzięki temu zostać w mieście, w domowych warunkach, często w bardzo dobrych cenach i do tego z „lokalsem” pod ręką, który pomoże przy znalezieniu dobrego jedzenia czy świetnego miejsca na piwo. Polecam, korzystałem wielokrotnie, m.in. w Zadarze, Tel Avivie czy na Gran Canarii 🙂

Jeśli do rejestracji użyjesz tego linka: bit.ly/ZniżkaAirBnB to otrzymasz 10% zniżki na pierwszą rezerwację, a ja 75zł, jeśli opłacisz swoją pierwszą rezerwację. Win-win 🙂 Zachęcam Cię więc do sprawdzenia AirBnb!

Bruksela jest pięknym miastem. Zwłaszcza nocą. Kojarzymy ją często z Parlamentem Europejskim oraz piwem. Natomiast skrywa o wiele więcej.

W okresie poświątecznym okolice centrum były pięknie przyozdobione lampkami, można było obejrzeć także kilka iluminacji świetlnych. Pierwszy raz widziałem te robione z takim rozmachem, było co podziwiać!

20150104_203223

Było pięknie!

20150104_211258

Widok na jarmark bożonarodzeniowy z diabelskiego młyna

W centrum Brukseli warto trochę pochodzić bez mapy – znając punkty orientacyjne nie zgubimy się zbytnio, a fajnie jest czasem trafić przez przypadek na jakąś ciekawą uliczkę.

*Niektóre zdjęcia (te bardziej wiosenne 😉 ) pochodzą z mojej podróży do Brukseli w maju 2014.

DSCI0397

Blue, blue everywhere!

                                                                                      DSCI0386

DSCI0392

W tym mieście nowoczesność spotyka się z dawnym budownictwem. Budynek sądu oraz bank.

Po całym mieście poruszaliśmy się pieszo 🙂 Niektóre odległości nie są takie małe, natomiast woleliśmy zobaczyć na własne oczy więcej miasta i do tego zaoszczędziliśmy kilka groszy.

W stolicy Belgii jest kilka tzw. “must see”.

  1. Jednym z nich jest Rynek. Z pięknym ratuszem i kamienicami dookoła. Zdecydowanie warto zobaczyć, zarówno za dnia, jak i nocą!

DSCI0335

DSCI0334

  1. Mannekin Pis, czyli sikający chłopiec 🙂 Figurka, a właściwie fontanna przedstawiająca chłopczyka, który…sika 🙂 Ciekawe jest to, że chłopiec, zależnie od okazji, zostaje przebierany w różne ciekawe stroje 🙂 Także za każdym razem możemy zobaczyć go w czym innym.

DSCI0337

  1. Bazylika Najświętszego Serca (Basilique Nationale du Sacré-Coeur à Koekelberg) – cudowna bazylika, położona nieco bardziej od centrum miasta. Dosyć monumentalna, zdecydowanie warta zobaczenia!

20150105_161759

Wersja oficjalna

20150105_161853

Wersja nieoficjalna 😉

  1. Atomium – czyli 165 mld razy powiększony model kryształu żelaza 🙂 Nazywany przez nas kulkami. Pięknie świeci nocą, niestety nie udało nam się wejść do niego do środka – przyszliśmy 10 minut zbyt późno 🙁

20150105_173503

  1. Pałac Królewski – w Belgii panuje monarcha, a więc mają króla. A jeśli jest król, to musi być i pałac 🙂 Ten piękny budynek znajdziecie po drodze między Parlamentem Europejskim, a centrum miasta.

DSCI0379

  1. Parlament Europejski to zdecydowanie miejsce, które warto odwiedzić. Niestety, nam nie udało się wejść do Parlamentarium (ponieważ mieliśmy ze sobą uwaga…gazy pieprzowe 😉 które, jak się okazało, są ogólnie nielegalne w Belgii).

parlament

W Brukseli jest oczywiście jeszcze wiele ciekawych miejsc do zobaczenia, kilka kościołów, placów, muzeów. Ale te kilka pozycji to absolutne “must see”.

Lubimy podróżować. Ale jest jedna rzecz, która nieodłącznie kojarzy się z podróżowaniem. Jedzenie.

Belgia jest znana, pod względem jedzeniowym, z 3 rzeczy.

  1. Frytki. Pyszne, grubo krojone, chrupiące z wierzchu, miękkie w środku. Z rozmaitymi sosami. Zdecydowanie lepsze od tych fastfoodowych.
  2. Gofry. Kolejna chluba belgów. Można je kupić wszędzie, z różnymi dodatkami (owocami, bitą śmietaną, polewami…) już od 1 euro! Ciekawostka: w belgijskich marketach można znaleźć gotowe a’la-gofry, w mocno słodkiej, a właściwie cukrowej wersji. Idealne do kawy 🙂

20150105_145346

  1. c) Last but not least. Czekolada. Niesamowita belgijska czekolada. W formie tabliczek, czekoladek, trufli. Marzenie 🙂 (Trochę droga, ale w niektórych sklepach można kupić po jednej sztuce kilku rodzajów. Są też często darmowe próbki).

DSC00028

Dla smakoszy: warto też spróbować muli, ryb i owoców morza. Nie możemy też zapominać o belgijskich piwach, których szeroki wybór możemy znaleźć w każdym pubie czy sklepie.

20150106_162732

Naszą przygodę z Belgią zakończyliśmy na lotniku Chaleroi, oddalonego kilkadziesiąt km od Brukseli. Kolejny cel? Praga!

Praga? Say whaaat?

Tak tak. Ale dlaczego? W dniach 8-11.01.2015 miała odbyć się wymiana między AEGEE-Kraków, do którego należymy, a AEGEE-Dresden. Była to doskonała okazja do kontynuowania naszego tripa. Natomiast nie mieliśmy aż tyle czasu, aby stopować znów przez Niemcy, więc zdecydowaliśmy się na lot do miasta, które leży blisko Drezna. Wypadło na Pragę, ze względu na tanie bilety 🙂

W Pradze spędziliśmy tylko jeden wieczór. Tuż przed wylotem z Chaleroi dostaliśmy wiadomość, że zostaniemy przehostowani przez jednego z czeskich couchsurferów, więc byliśmy bardzo pozytywnie nastawieni 🙂

Zostaliśmy bardzo mile ugoszczeni w stolicy Czech. Host oprowadził nas po mieście, zjedliśmy wspólnie typowy czeski posiłek oraz oczywiście napiliśmy się piwa 🙂 Niestety, nie mieliśmy zbyt dużo czasu na zwiedzanie, a szkoda, bo Praga jest pięknym miastem.

20150107_204417

20150107_180035

Most Karola

Niestety, Przemek ze względów losowych musiał nas opuścić i wracać do Polski 🙁 Więc sami, rano, z Karoliną, ruszyliśmy autobusem na obrzeża miasta, starając się złapać stopa w kierunku Drezna. Samochód zatrzymał się dosłownie po kilku minutach. Fajnie. Natomiast nie polecam trasy Praga-Drezno. Ze względu na brak stacji benzynowych pomiędzy miastami. Zostaliśmy wysadzeni na autostradzie pod niemieckim miastem, a jak wiadomo, nie jest to zbyt bezpieczne. Daliśmy radę dotrzeć do centrum miasta, gdzie później spotkaliśmy się z resztą członków naszej organizacji.

20150108_124632

Uff, jesteśmy!

drezno3

Zdjęcie z fanpage’a AEGEE-Kraków

Drezno to kolejne miasto, w którym nie spodziewaliśmy się tak pięknej architektury. Znów zostaliśmy zaskoczeni pięknymi budowlami, ciekawą historią i opowieściami, które usłyszeliśmy od naszego przewodnika Stefana.

drezno

Zdjęcie z fanpage’a AEGEE-Kraków

drezno1

Zdjęcie z fanpage’a AEGEE-Kraków

Gospodarze z Niemiec bardzo mile nas ugościli. Zobaczyliśmy miasto, spędziliśmy miło czas, integrowaliśmy się.

Jednego dnia zostaliśmy zabrani poza miasto, do jednego z parków krajobrazowych (nazwy niestety nie pamiętam 🙁 ). Myśleliśmy, że będzie to zwykły spacer, natomiast po kilku kilometrach drogi ukazały nam się widoki, których nigdy już nie zapomnimy 🙂 Sam zobacz.

drezno2

Zdjęcie z fanpage’a AEGEE-Kraków

Niestety, nadszedł moment powrotu do Krakowa. Trip dobiegał końca, to był świetnie spędzony czas, wśród nieznajomych, kolegów, przyjaciół.

Ekipa wróciła do stolicy małopolski pociągiem, natomiast my z Karo zdecydowaliśmy się kontynuować stopową tradycję. Rano wyruszyliśmy na obrzeża Drezna. Początki znów nie były proste – czekaliśmy dobre 2h, ale w końcu dwie Niemki wzięły nas na dużą stację benzynową, do Bautzen.

20150111_151521

W Bautzen znów, teoretycznie, powinno być prosto. Nie było. Czekaliśmy dosyć długo, aż zrezygnowani zdecydowaliśmy się coś zjeść. W pewnym momencie podszedł do nas Polak oferując podwiezienie do polsko-niemieckiej granicy. To nas uratowało 🙂 W Zgorzelcu po jakiś 2 minutach złapaliśmy samochód do samego Krakowa.

Podsumowując: to był niesamowity trip, który zapamiętamy na zawsze. Było inspirująco, intensywnie, ciekawie. Świetna decyzja, najlepiej rozpoczęty rok ever 🙂

Mała rada dla Ciebie – ograniczaj rzeczy, które ze sobą bierzesz 🙂

W 2 stopuje się łatwiej niż w 3, natomiast jest to też do zrobienia 🙂

Ubierz się ciepło, zapakuj do plecaka dobre nastawienie i wyciągnij kciuka – nie pożałujesz!

Grzegorz Górzyński