Jak przeżyć na stażu w Parlamencie Europejskim i nie zwariować (cz. 1)

Życie w Parlamencie Europejskim

Ten wpis jest kontynuacją artykułu dotyczącego stażu w Parlamencie Europejskim,
który możecie przeczytać TUTAJ.

Życie w Parlamencie Europejskim

Udało się! Dostaliśmy się na staż. No, ale co teraz? Ten wpis będzie o tym, co zrobić po tym, jak otrzymaliśmy potwierdzenie pracy. Co zrobić, aby przeżyć i nie zwariować za granicą?

Artykuł odnosi się do życia stażysty w Parlamencie Europejskim, ale kieruję go również do osób, które chciałyby wyjechać na dłużej za granicę. Zaczynamy!

Zakwaterowanie

Wnętrze pokoju
Od tego gdzie zamieszkasz, będzie zależało 5 miesięcy Twojego życia.

Zaczynamy od bardzo ważnego elementu. Większość z nas miała okazję mieszkać w wynajętym mieszkaniu lub pokoju i doskonale zdaje sobie sprawę, że znalezienie dachu nad głowę na dłuższy okres to nie taka łatwa sprawa.

W przypadku życia w Luksemburgu, ale również Brukseli czy Strasburgu, zakwaterowanie wpływa na to, ile pieniędzy pozostanie nam z wypłaty oraz jak będzie wyglądać nasze życie towarzyskie i ile książek przeczytamy.

Wiele z moich znajomych wolało wydać mniej na mieszkanie. Ja jednak jestem skłonny stwierdzić, że z wielu powodów jest to jednak złe rozwiązanie. Ludzie zapominają o tym, że szukając mieszkania w dużej odległości od miejsca pracy (wiele osób wynajmowało pokój w Niemczech i dojeżdżało do Luksemburga) tracą:

  • Czas na dojazdach (ale możemy czytać w tym czasie wiele książek).
  • Pieniądze na dojazdy (czasami może to się zrównać z kwotą wynajęcia pokoju w samym Luksemburgu).
  • Życie towarzyskie bo po pracy zamiast na piwo trzeba spieszyć się na autobus.

Luksemburg w porównaniu do Brukseli to bardzo małe miasto. Ciężej jest znaleźć odpowiednie zakwaterowanie.

Kiedy już się dostaniemy na staż, biuro stażów w Parlamencie przesyła nam listę około 40 proponowanych miejsc. Jak zobaczymy tą listę, WYSYŁAMY JAK NAJSZYBCIEJ MAILE. Liczy się tutaj szybkość. Większość z nich będzie zajęta, albo już zarezerwowana.

Nie załamujemy się, tylko zaczynamy szukać po stronach internetowych. Miejsca za pokój zaczynają się średnio od 500 euro i szybują wzwyż. Bardzo ciężko jest znaleźć miejsce na samym Kirchbergu (dzielnicy, gdzie zlokalizowane są budynki Parlamentu), prościej na Limpertsbergu i na innych dzielnicach.

Nie polecam okolic dworca kolejowego ze względu na wysoką przestępczość i srogie spojrzenia mieszkających tam tubylców.

Jak wybrać dobre mieszkanie?

W kolejnym kroku przechodzimy do etapu analizy. Czytamy dokładnie ogłoszenia i sprawdzamy, co zawiera się w cenie. Przeważnie właściciele wymagają jednej ustalonej kwoty wpłacanej co miesiąc. Trzeba uważać i dokładnie się dopytać czy wszystko jest wliczone w kwotę wynajmu, aby się nie przejechać.

Warto pamiętać, że większość ogłoszeń jest po francusku, ale translator dobrze sobie tutaj radzi. Gorzej jak nasz przyszły właściciel mówi tylko po francusku, a my nie znamy tego języka. Wtedy jedyne co może nas uratować to intensywny kurs języka francuskiego. Potem piszemy do właściciela maila, albo dzwonimy jak czujemy się na siłach. Wypytujemy się o szczegóły.

  • Zestaw zasad i reguł do których będziemy musieli przestrzegać,
  • Zdjęcia pokoju,
  • Szczegóły rezygnacji i końca wynajmu.

Na tym poziomie warto sprawdzić jaki jest właściciel. Zdarzają się dziwni ludzie. Moja znajoma z Włoch trafiła na starsze małżeństwo, które kategorycznie zabroniło jej korzystania z kuchni. Wszystkie potrawy musiała odgrzewać w mikrofali co dla Włoszki było tragedią.

Inny mój znajomy zupełnie nie mógł porozumieć się z właścicielem, bo nie rozumiał francuskiego. Zawsze musiał mieć przy sobie kogoś, aby mu tłumaczył.

Na koniec decydujemy, czy wpłacamy zaliczkę czy też nie. Zaliczka to przeważnie wysokość jednomiesięcznego czynszu. Wpłacamy i mamy pokój. Brawo!!

Przydatne linki

A tutaj niektóre strony, gdzie możemy znaleźć pokoje albo mieszkania do wynajęcia w Luksemburgu:

Wyżywienie

Naleśniki w Luksemburgu
Les Crêpes (naleśniki) to jedna z najbardziej popularnych potraw w Luksemburgu.

Jedzenie, to bardzo ważny element naszego codziennego życia. Śniadanie, lunch, kolacja to nie tylko przerwy w pracy, kiedy możemy zaspokoić głód, ale również czas spotkań ze znajomymi, dobijania targów czy również możliwość poznawania nowych ludzi.

Przeważający większość pracowników, jak i stażystów jada w kantynach Instytucji Europejskiej bo jest:

  1. Tanio
  2. Blisko
  3. Tanio

Jedzenie w Luksemburgu

Jak to wszystko wyglądało?

Pora lunchowa (lunch to niby nasz obiad, a obiad u nich to kolacja, zaś kolację je się w nocy przy lodówce) rozpoczyna się około 12.30. Wtedy też wszelkie instytucje europejskie zamierają w ciszy, a ludzie chmarami opuszczają swoje miejsca pracy, aby udać się na posiłek.

Przeważnie w każdym budynku, gdzie pracujemy znajduje się kantyna ale większość osób woli rozprostować nogi i udać się w inne miejsce.

Budynki instytucji europejskich w Luksemburgu są porozrzucane po całej dzielnicy Kirchberg. To świetna okazja, aby spotkać się ze znajomymi i posmakować różnych potraw.

W przypadku Luksemburga naliczyłem około 10 różnych kantyn i jako łowca okazji niemal wszystkie udało mi się przetestować. Każde miejsce różniło się od siebie zapachem, wystrojem, cenami jak i bardzo ważnym elementem czyli obsługą.

Ceny

Jak kształtowały się ceny? Zależnie od typu potrawy.

Zupa kosztowała około 1.5 euro, drugie danie od 3.5 euro wzwyż. Istnieją również zniżki dla studentów około 20%.

Jeśli chodzi o zupy, to rzadko kiedy próbowałem ze względu na to, że drugie danie było często imponującej wielkości i było dla mnie wystarczające. Można było znaleźć dania wegetariańskie, mięsne, bezglutenowe itp.

Jak wspominałem wcześniej ważnym czynnikiem była obsługa, która wydawała posiłki. Osoby sprytne i kontaktowe mogły poprosić o większą porcję i wtedy kucharz dokładał więcej. Mogła to być jedna łyżka ziemniaków, a nawet drugi taki obiad.

Było to też zależne od dnia, humoru obsługi i znajomości języka francuskiego. Bardzo często starałem się uśmiechać, ale moim najczęstszym problemem był brak dobrej znajomości języka francuskiego.

Co do jakości samego jedzenia to z ręką na sercu, mogę Wam napisać, ze było wyśmienite. Podczas 5 miesięcy nie było dania, które by mi nie smakowało (no może oprócz małży i jakiejś trawy, którą dali przed świętami Bożego Narodzenia).

Pamiętam jak pewnego razu zrobiłem zakład z pewnym francuzem kto zje więcej. Poprosiliśmy o podwójne porcję dania (nie pamiętam nazwy – w każdym razie dużo ziemniaków z mięsem) i zjedliśmy wszystko co mieliśmy. Udało mi się wygrać zakład, ale niestety nie miałem miejsca na deser ani kawę. 😉

Tu warto wspomnieć, że do obiadów można było zamówić małe piwo albo lampkę wina. Na zachodzie zupełnie inaczej się postrzega się na picie alkoholu podczas lunchu niż w Polsce. Jest to celebrowany czas odpoczynku, kiedy możemy się spotkać się ze znajomymi i rozkoszować się przerwą od pracy.

Po obiedzie udajemy się do kawiarni, gdzie możemy się dalej rozpływać chwilą odpoczynku w akompaniamencie narzekań Włochów na temat jakości podawanej kawy. Bene!

Często przed lunchem wiele osób udawało się na drugie śniadanie około godziny 10. Można było kupić sobie croissanta albo jakiś świeży owoc. Ceny dość wysokie w porównaniu z tym co było w sklepach. Obowiązkowa kawa na pobudzenie. Z automatu za 1.10 euro.

Co do innych miejsc konsumpcji to nie były mi dobrze znane. Odstraszały przede wszystkim wysokie ceny i odległość od miejsca pracy.

W kolejnej części zdradzę Wam kilka tricków na tanie zakupy i opowiem trochę o ludziach, z którymi, chcąc-nie chcąc, trzeba żyć.

Czytaj część drugą: Jak przeżyć na stażu w Parlamencie Europejskim (2/2)