Jak przeżyć na stażu w Parlamencie Europejskim i nie zwariować (cz. 2)

staż w Parlamencie Europejskim

Ten wpis jest kontynuacją pierwszej części rozważań na temat życia w Parlamencie Europejskim, który możecie przeczytać TUTAJ.

Zakupy

Na początek przedstawię Wam osobiste wnioski i spostrzeżenia odnośnie sklepów w Luksemburgu i samego jedzenia.

Ilość supermarketów jest mocno ograniczona. Przykładowo na dzielnicy Kirchberg, gdzie były zlokalizowane instytucje europejskie wraz z wieloma innymi prywatnymi firmami i korporacjami, znajdował się tylko jeden duży supermarket Auchan. Kolejki były ogromne kiedy zaczynała się pora obiadowa.

Zapomnijcie o małych sklepikach otwartych całodobowo, albo alkoholowych 24h. W sobotę sklepy pracowały w ograniczonym czasie, a w niedzielę większość z nich było zamkniętych.

Co do jakości i ilości produktów to muszę napisać, że był imponujący! Luksemburg to mieszanka wielu kultur, wielu różnych społeczności. Jest wielu Włochów, duża społeczność Portugalczyków czy również Niemców, Francuzów i Belgów.

Większe sklepy starały się łączyć smaki wszystkich tych kultur. W Auchan można było kupić włoski makaron, szynkę z konia, ślimaki, trufle, polskie jabłka, francuskie bagietki, a do tego belgijskie piwo albo portugalskie wino. Do wyboru, do koloru. Wszystko jakościowo wyborne!

Ceny również były ciekawe. Większość produktów była droższa niż w Polsce, ale o dziwo, były też rzeczy, które kosztowały taniej niż u nas. Przykładowo, niektóre piwa, ciasteczka czy wino.

Na początkowym etapie, wskazane jest nie przeliczanie w głowie ile kosztuje dany produkt w złotówkach.

Co do cen w innych miejscach odbywania stażu jak np. Bruksela, to ciężko mi się wypowiedzieć, bo długo tam nie byłem. Wydaje mi się, że ceny w Brukseli mogą być delikatnie niższe, a w Strasburgu wyższe. Myślę, ze wszystko zależy tak naprawdę od ilości spędzonego czasu na poszukiwaniu tanich sklepów. 🙂

Zamknięty sklep
W Luksemburgu ciężko jest znaleźć otwarty sklep w niedzielę

Ludzie

Po okresie ekscytacji, związanym z dostaniem się na staż do Parlamentu, po pierwszych dniach pracy, kiedy czujemy, że wygraliśmy życie, po przepracowaniu pierwszego miesiąca wśród narodowości z całej Europy, możemy poczuć mała zadyszkę.

Jest super, tak wiele ciekawych rzeczy się dzieje wokół nas, ale potem coś zaczyna nie grać. Może się pojawić jesienna chandra, (szczególnie jeżeli pracuje się na zimę w Brukseli albo w Luksemburgu) znużenie monotonią pracy lub najzwyklejsza nuda.

Na studiach, jeden z moich wykładowców przedstawił bardzo ciekawe badania (Badanie Oberga) opisujące jak nasze samopoczucie kształtuje się względem emigracji. Każdy z nas przeżywa wyjazd inaczej, ale możemy się doszukać pewnych podobieństw.

Wykres wahania się nastroju
Krzywa wahania się nastroju przed, w trakcie i po wyjeździe (dotyczy nie tylko kobiet).

Przed samym wyjazdem czujemy się jak dziewczyny przed tymi “dniami”. Mamy huśtawki humoru, wielkie nadzieje, które mieszają się z wielkimi obawami. Czy sobie poradzimy? Czy się dogadamy? A co jak nas wyśmieją?

Wiele wątpliwości pojawia się w naszym życiu na tym etapie. Warto w tym momencie spotykać się ze znajomymi lub rodziną, aby poczuć, że nas wspierają w naszej decyzji.

Należy również wyzbyć się oczekiwań co do tego, co nas tam spotka. Osobiście polecam by mieć mniejsze oczekiwania, bo dzięki temu będzie mniejsze rozczarowanie.

Potem jest miesiąc miodowy. Doznacie objawienia. Wasz umysł nie będzie nadążał z przyswajaniem nowych rzeczy i wiedzy. Poznacie wiele nowych smaków, zapachów i ludzi. Wszystkie te rzeczy są inne i mienią się w oczach jak afrykańskie świecidełka.

Pomimo tego, że pada deszcz, ten deszcz jest inny niż w Polsce. Jest bardziej kolorowy a powietrze bardziej czystsze po nim. Będziecie działać pełną parą, a sen będzie dla słabych.

Zaczynacie cały czas mówić po angielsku bo nikt nie zna języka polskiego w okolicy. Po paru tygodniach, albo miesiącu ciągłego mówienia w obcym języku, myślicie już w nim. Nawet w snach już nie mówicie po polsku. Wszystko jest piękne i kolorowe jak kreskówki w Cartoon Network.

wiadomość z Polski
Smutny kot oczekujący na wiadomość z Polski.

Potem nie jest już tak pięknie.

Kolory powoli zaczynają blaknąć. To co na początku wydawało się piękne i lśniące teraz utrudnia życie. Ciężko jest się nauczyć języka w miesiąc, jak się planowało. A brak znajomości języka francuskiego przykładowo w Luksemburgu, utrudnia kupowanie w sklepie, co pociąga następne problemy. Rozmowa z osobami innych narodowości zamiast sprawiać przyjemność, teraz powoduje problemy, bo oboje się nie możecie w pełni się zrozumieć.

Jedną z najgorszych rzeczy jest to, że wszystko jest inne od tego co jest w Polsce i nie wiesz jak się do tego odnieść. Brakuje pierogów, kotletów czy po prostu języka polskiego.

Kojarzycie lekturę z podstawówki „Latarnik” Sienkiewicza? Stary i zmęczony życiem Polak, pracował przez długie 40 lat jako latarnik, aż pewnego dnia dostał „Pana Tadeusza”. Cały rozdygotany tym faktem, zapomniał zapalić latarnię.

Podobnie czuje się człowiek, kiedy pracuje w zupełnie obcym środowisku, gdzie nie ma polskich akcentów. Każdy przejaw polskości, jest mile widziany. Co więcej, praca w Parlamencie często nie różni się wieloma rzeczami od pracy w Polsce.

Są deadline, w których trzeba się wyrobić, powtarzalne dzienne zadania, które trzeba wykonać. Często pogoda również nie rozpieszcza. Kiedyś ze znajomymi zakładaliśmy się, jak długo słońca nie będzie w Luksemburgu. Po 18 dniach przestaliśmy liczyć i postanowiłem zmienić tło pulpitu na słoneczne.

Każdy z wyjeżdżających przeżywa szok kulturowy inaczej i na swój sposób sobie z nim radzi. Jak dla mnie, najlepszy sposób na poradzenie sobie z nim jest następujący:

  1. Mieć wokół siebie zaufanych i ciekawych ludzi. Znajomych z którymi będziesz w stanie się wybrać w podróż, pogadać czy umówić się na piwko.
  2. Fajnie jest też mieć kontakt z osobą z Polski, która pracuje w tym samym miejscu co Wy. Wspólne wyjścia, wspominanie polskich kotletów, pierogów albo nawet ich zrobienie wspaniale robi na samopoczucie.
  3. Uczyć się obcego języka pełną parą i używać go jak najczęściej. Dzięki temu będziemy widzieć efekty naszej pracy i tego, że coraz lepiej sobie radzimy.
  4. Mieć ciągły i nieprzerwany kontakt z ludźmi z Polski. Nie tylko na Facebooku, Skype’ie, ale również zapraszać ich do siebie.

To, że pracujesz w Parlamencie nie oznacza, że na poranną kawę jesteś umówiony z Martinem Schulzem, aby dogadać sprawę uchodźców, a na lunch musisz się koniecznie spotkać z Donaldem Tuskiem bo Parlament nie przepuści rezolucji bez tego.

Jest się małym trybikiem, małą drobinką mąki, która pomaga kucharzowi upiec kawałek dobrego ciasta. To co najważniejsze w tym momencie jak i w całym stażu to przede wszystkim… ludzie!

Jeżeli miałbym wymienić 3 rzeczy, które dał mi staż w Parlamencie to przede wszystkim:

  1. Ludzie
  2. Doświadczenie międzynarodowe
  3. Płynność językowa

Staż w Parlamencie to nie tylko czas pracy. To również czas po pracy, kiedy spotykasz się z innymi stażystami z całej Europy i całego świata. To czas wymiany doświadczeń i filozofii życiowych. Nauki innych języków, zachowań i gestów.

W tym czasie zawieramy znajomości, które odpowiednie podtrzymywane, przetrwają lata.

Powodzenia!